Na przełomie czerwca i lipca odbyły się
rekolekcje dla rodzin z dziećmi, które prowadził
br. Zbigniew Kołodziejczyk OFM Cap. Rekolekcje
okazały się cudownym przeżyciem dla naszych
rodzin, a dzieci wróciły wprost zachwycone.
Przede wszystkim w pierwszej
kolejności należą się serdeczne podziękowania
br. Zbigniewowi Kołodziejczykowi i s. Leokadii
Puto. Ich zaangażowanie i niezmordowany trud
wniosły w ten czas dużo spokoju, otwartość na
pomysły dzieci i chęć ich realizowania,
wychodzenie naprzeciw naszym potrzebom ( tzn.
mogliśmy też odpocząć ). Gospodarze z s.
Stanisławą Wolny podobnie – dbali o przepyszne i
regularne posiłki, które podawano z wyjątkową
życzliwością ( w połowie rekolekcji gospodarz
już co chwilę podśpiewywał piosenki śpiewane
przez Rycerzy ).
Ciekawym rozwiązaniem okazała się
„burza mózgów” - każdy mógł przestawić swój
pomysł, który chciał zrealizować w tym czasie i
nikt tego nie mógł komentować. Cała lista była
codziennie analizowana i po kolei odhaczano
zrealizowane cele. Dało to dużo szczęścia i
dzieciom, i rodzicom. Każdy z nas czuł się
twórcą rekolekcji i mieliśmy w tym swoją
radość. Największą radością była Msza Święta w
ciągu poszczególnych dni. Mogliśmy wówczas
przyjmować Komunię Świętą pod dwiema postaciami.
Ukształtowało to w dzieciach dwie piękne
postawy: te, które nie mogły jeszcze przyjmować
Pana Jezusa do swojego serduszka wyraziły takie
pragnienie, natomiast te, które przystępowały
już do Stołu Pańskiego modliły się w ich
intencji, by to pragnienie jak najszybciej się
zrealizowało. Wśród treści duchowych pojawiły
się również modlitwy brewiarzowe dorosłych przy
dowolnym udziale dzieci, Koronka do Bożego
Miłosierdzia, modlitwy poranne i wieczorne oraz
śliczna modlitwa góralska śpiewana przed
posiłkami i po posiłkach i całe mnóstwo pieśni
franciszkańskich i kościelnych przy
akompaniamencie gitary i skrzypiec ( dzięki
bratu Zbigniewowi i animatorce śpiewu Karolinie
Dobrzańskiej, po kilku dniach dzieci były tak
rozśpiewane, że przez ściany, na korytarzach
było słychać jak nasze skarby podśpiewują
kolejne zwrotki). Nie zabrakło także atrakcji:
mieliśmy jazdę konną ( wszyscy próbowaliśmy
swoich sił – dorośli też ); wypasanie i
karmienie owiec; łapanie Bobusia ( małej
owieczki ) do karmienia przy różnych owcach;
gonienie z psem Laki; kąpiel w stawie ( woda
prosto z górskiego źródełka ), basenie i
baseniku; wędrówki górskie, zbieranie jagód do
pyz drożdżowych gotowanych na parze, grill w
góralskiej chacie przy wielkim kamiennym
kominku, dwugodzinna drzemka po obiedzie ( ! ),
randka dla zabieganych całym rokiem rodziców (
dzieci były pod świetną opieką franciszkańską ),
a przed wyjazdem dzieci otrzymały prezenty
niespodzianki na drogę. Można też było nazbierać
jagód do domu – całe połacie lasu zasypane tymi
owocami jak plaża morska piaskiem, tylko jagody
były wielkości paznokcia. Pozostała więc w domu
pamiątka z górskich rekolekcji w postaci
konfitury z leśnych jagód.
Po powrocie do domu dzieci były
wybiegane, opalone, pełne wrażeń i wewnętrznej
radości i naturalnie rozśpiewane, a przede
wszystkim całą rodziną byliśmy duchowo bardzo
wzbogaceni.
s. Aleksandra
|